„Harmonia międzyludzka była wspaniała”
EJOT. Bringing it together – pod takim hasłem obchodzimy na świecie jubileusz stulecia. Slogan posiada jednak głębszy wymiar, gdyż EJOT oprócz komponentów i produktów łączy również ludzi, a w firmie nie brakuje pracowników połączonych rodzinnymi więzami. W tym gronie są ojciec z córką – pan Bernard Skubala i Sylwia Dylong.EJOT: Rozmawiamy w jubileuszowym roku. Proszę opowiedzieć nam, jak trafił Pan do firmy EJOT? Pan Bernard Skubala: Do EJOT Polska dołączyłem, kiedy prezesem był pan Jerzy Kupka,
z którym znaliśmy się z czasów jego poprzedniej firmy. To on mnie tutaj zwerbował. Decyzja o podjęciu pracy w EJOT była dla mnie bardzo trudna, gdyż z moim poprzednim miejscem zatrudnienia byłem związany 28 lat. Miałem poukładane życie zawodowe. Pracę w EJOT zacząłem dokładnie pierwszego maja 1999 roku. Kiedy wyjeżdżałem na szkolenie do Niemiec, tutaj, gdzie rozmawiamy, była jeszcze łąka. Jednak wszystko poszło we właściwym kierunku. Co wówczas przekonało mnie do podjęcia decyzji? Osoba ówczesnego prezesa, pana Kupki. Ufałem mu.
EJOT: Na jakim stanowisku realizował się Pan zawodowo w EJOT?Pan Bernard Skubala: Zostałem przyjęty na stanowisko mistrza utrzymania ruchu i produkcji. Ale tutaj wtedy jeszcze nic nie było. Początkowo wyjechaliśmy na szkolenie do Niemiec, gdzie przechodziliśmy wszystkie etapy. Wówczas przetwórstwo tworzyw sztucznych było jeszcze sporą niewiadomą… Muszę jednak przyznać, że Niemcy w bardzo dużym stopniu nam pomagali. Szkolenie w Berghausen trwało siedem miesięcy, zaczęliśmy je w maju.
W międzyczasie do Polski przyszły pierwsze maszyny BOY. Podczas, gdy w Niemczech trwał audyt, my wróciliśmy do Polski i uruchomiliśmy maszyny. Następnie z kolegami wyjechaliśmy na dalszą część szkolenia, do fabryki w Tambach. Trwało to do grudnia i dotyczyło pracy przy większych maszynach. Kolejne maszyny przyjechały do nas w sylwestra 1999 roku. Po nowym roku zaczęliśmy je uruchamiać. Muszę jeszcze dodać, że kiedy przyjechaliśmy do Niemiec, pokazano nam zakłady – jak wygląda infrastruktura oraz co i gdzie produkują. Początkowo czułem się przytłoczony, ale zostałem – zatrzymała mnie ambicja.
EJOT: Ile lat trwała Pańska przygoda z firmą EJOT?Pan Bernard Skubala: Łącznie spędziłem tutaj dokładnie 21 lat i sześć miesięcy.
EJOT: Kto pracował w firmie EJOT Polska, gdy dołączył Pan do zespołu?Pan Bernard Skubala: W tamtym czasie z naboru, z osób, które dołączyły z zewnątrz, byli panowie Pawelczyk i Otrzonsek. A oprócz nich pracowała tutaj załoga pana Jerzego Kupki. Miejsca pracy zlokalizowane były w dawnych zabudowaniach jego firmy.
EJOT: A jak zapamiętał Pan atmosferę panującą w firmie?Pan Bernard Skubala: Harmonia międzyludzka była wspaniała. Nie było tak, że gdy wybiła godzina 14, to pozostawiało się wszystko i szło do domu – jeśli pojawiały się problemy, to zostawaliśmy, aby je rozwiązać. Bywało, że siedzieliśmy i po nocach… Wszystko działało
w harmonii.
EJOT: Jest dzień, który szczególnie utkwił Panu w pamięci?Pan Bernard Skubala: Było bardzo dużo pozytywnych chwil, dlatego nie wiem, co mógłbym wybrać i postawić na piedestale.
EJOT: EJOT to firma rodzinna. Co więcej – wielu pracowników ma lub miało tutaj kogoś bliskiego. Pan również.Pan Bernard Skubala: To prawda, pracowała tutaj również moja żona, a obecnie w zespole jest moja córka. Żona pracowała na montażu. Córka, Sylwia, dołączyła później. Jako młoda dziewczyna chciała mieść swój grosz. EJOT dawał możliwość pracy wakacyjnej, podobnie było w Niemczech. Sylwia też pojechała. Po powrocie chciała studiować, ale również podjąć pracę. Ja początkowo nie chciałem, by moja rodzina była zatrudniona w tym samym miejscu, bo uważałem, że mogło to stwarzać niezręczne sytuacje. Ale żona pracowała w innym dziale, który nie podlegał mnie, więc nasze ścieżki się nie łączyły.
EJOT: Proszę powiedzieć koniecznie, czy przetrwały przyjaźnie, znajomości z okresu, gdy był Pan czynnym pracownikiem firmy?Pan Bernard Skubala: Pewnie! Z najstarszymi chłopakami komitywa jest. Spotykamy się do dzisiaj. Nawet teraz, gdy jestem na emeryturze, chłopaki dzwonią, pytają czy dołączam do spotkania. Chociaż czasami muszę dopytywać, o czym mówią, bo nie jestem tak bardzo w temacie. Wciąż czuję się częścią EJOT. Czasami się też tutaj pojawiam, ale na spokojnie rozmawiamy na neutralnym gruncie, by nikomu nie przeszkadzać w pracy.